piątek, 21 marca 2014

Pierwszy wiosenny wieczór spędziłem na Mazurach

    Byłem wczoraj na Warmii i Mazurach, pierwszy raz w tym roku, od Gdańska kawałek, bo za Rucianem - Nidą w Wierzbie. Czyli  Krutynia, Śniadrwy, kajaki, żaglówki i  takie tam. Oczywiście nie o tej porze roku! Sama Wierzba, z głównej drogi w gęsty las i tak przez kilka kilometrów gęstwiną, bajecznie! Potem drewniana brama, znak stop i królestwo konika polskiego, a także krowy polskiej. Nie, nie to nie żart, w Ośrodku w Popielnie, czyli koło Wierzby, naukowcy z PAN, zmajstrowali nam prawdziwą czerwoną krowę, z dużymi rogami i malutkiego konika, zwanego polskim. Krowy są raczej mało groźne, bo za ogrodzeniem, ale qunie bywają agresywne, wypuszczają je czasem w las samopas, a one niczym niedźwiedzie z Yellowstone atakują turystów, poszukiwaczy runa leśnego, domagając się żarcia! Czasem bywa niebezpiecznie, bo jak się taki quń zeźli, to i napastować zaparkowane auto potrafi, a potem wczasowicz z gębą o odszkodowanie do dyrektora ośrodka leci. No niestety natura ma swoje prawa i już .
    Miło tam i cicho,  o tej porze roku, co prawda zieloności póki co jak na lekarstwo. "Ino kilka krokusów w poszyciu prześwita", a tafle jeziora w Wierzbie, pokrywa jeszcze cieniutki lód.
Nic to, przecież wiosna już przyszła!

PS. Pamiętajmy, za tydzień zmiana czasu, jeśli chodzi o mnie bardzo to lubię!     

 
                Puszcza Piska droga do Wierzby, tu spotkać można "samopasne" koniki polskie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz