poniedziałek, 31 marca 2014

Warszawy i Syreny - PRL mnie nie kręci

   Syrena i Warszawa, auta PRLu. Pierwsze skonstruowane na bazie silnika od pompy strażackiej, a drugie, na sovieckiej licencji auta Pobieda. Zresztą Pobiedę, ruskie zerżnęli od amerykanów. Auta już od swojej premiery, przestarzałe i konstrukcyjnie prymitywne. Znam obie marki, bo Rodzice najpierw zbierali na Syrenkę i w 1964 r. kupili model 103(na Syrenki nie było przydziałów). W 1969. Ojciec dostał z pracy, przydział na Warszawę Kombi, model 223 i mógł ją kupić w Polmozbycie. Tak, tak, aby kupić samochód, trzeba było mieć przydział z zakładu pracy. Nowe auta za złotówki tylko na przydziały, a za Gierka talony, albo w wolnej sprzedaży za dolary w sklepie Pekao(cena auta ok. 1500  USD, a średnie zarobki wtedy, to ok.30 USD). Tzw. rynek wtórny czyli giełda, była dostępna dla wszystkich, jednak tam ceny samochodów szybowały chorrendalnie wysoko. Pardoksem tamtych czasów było, że kupując przydziałowe auto, jeździło się nim ładnych parę lat, a następnie z zyskiem "opylało" na giełdzie otrzymując wystarczającą ilość forsy, aby kupić nowe z przydziału. Tylko przydziałów, czy talonów na auta, wszystkim nie rozdawali.
Nie jestem fanem motoryzacji z tamtych lat, bo obie marki były raczej przejawem naszego zacofania, a nie sukcesu. Dlatego sentymentalne wskrzeszanie tych aut, uważam raczej za dobry dowcip, albo kosztowne hobby. Jednak w naszej rzeczywistości tak nie jest, nad zamartwychwstaniem Syrenki pracują obecnie aż dwa niezależne zespoły, a jeden z nich dostał nawet dofinansowanie w wysokości 4,5 miliona złotych z NCBiR. Według mnie wyrzucone pieniądze, ale cóż rozsądek nie jest w naszym kraju wszechobecny. Do Warszawy nasze Państwo jeszcze nie dopłaca, ale myślę, że jak twórcy konstruktorz będą bardzo namolni, to i dla nich forsa z funduszy wspierania innowacyjność, się znajdzie. Dla mnie poważne traktowanie jednej sztuki modelu koncepcyjnego Syreny i Warszawy oraz opisywanie ich jako zalążka przyszłej(choćby małej) produkcji, to raczej dowcip prima aprilisowy. Nota bene, masowa produkcja samochodów, to inwestycja idąca w miliardy dolarów, dlatego nie mówmy o zmarwychwstaniu marek, a jedynie o garażowej zabawie kilku szalonych zapaleńców. Najgorsze jest to, że te mało poważne zabawy zaczęła finansować poważna państwowa instytucja. Może mój sceptycyzm jest nieuzasadniony, a Syreny i Warszawy już za parę lat będą masowo zjeżdżać z fabrycznych linii produkcyjnych. Ano, pożyjemy zobaczymy.

PS. Sentyment za  PRLem jest mi kompletne obcy, dlatego nawiązywanie do prymitywnego produktu przemysłu maszynowego z tamtych lat uważam za pomysł kompletnie nietrafiony.
   Kartka z motoryzacyjnego kalendarza, 30 marca 1973. na Żeraniu zakończono produkcję samochodu Warszawa

http://moto.onet.pl/aktualnosci/nowa-warszawa-powrot-ikony-prl-u-motor-show-2014/x00vw

I jeszcze słów parę o wspaniałych "radzieckich" konstuktorach,  przodujących w złodziejskim kopiowaniu zachodnich aut.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz